ZUS, sztuka i podatki

Pewien filozof, był nim Platon, wprowadził pluralizm do pojęcia bytu. Mówił, iż pewne rzeczy istnieją w ten sposób a inne, w inny 1. Jego podejście przyjęło się jako dobre. Świat (widzialny i niewidzialny) jest różnorodny.

Stanowisko odnośnie istoty bytu z całą powagą zajął także Sąd Okręgowy w Szczecinie w sporze sądowym zawisłym między ZUS-em, a Zamkiem Książąt Pomorskich. Istota sporu dotyczyła tego, czy muzyk grający w orkiestrze tworzy dzieło, a w związku z tym, czy jego honorarium nie podlega oskładkowaniu.

Sąd Okręgowy odrzucił tradycyjny pogląd i uznał, że wykonanie przez artystę utworu muzycznego to nie “nowy, funkcjonujący w obrocie byt”, albowiem “bytem takim jest określony utwór muzyczny […] skomponowany […] przez jego faktycznego twórcę”. Wobec tego – wywiódł Sąd Okręgowy – wykonawca utworu (przynajmniej co do zasady) nie tworzy dzieła, bo nie jest twórcą. Jest ledwie odtwórcą. W szczególności dotyczy to muzyka grającego w orkiestrze.

Dodatkowo Sąd Okręgowy zaznaczył swój wkład w dziedzinie muzykologii. Mianowicie doszedł do przekonania, iż w przypadku scenicznego wykonania utworu “nie ma możliwości poddania umówionego rezultatu sprawdzianowi na istnienie wad”.

Sąd Apelacyjny w Szczecinie podzielił poglądy Sądu Okręgowego. Finalnie i w podobnym tonie w sprawie wypowiedział się Sąd Najwyższy w wyroku z 10 stycznia 2017 roku o sygnaturze III UK 53/16, kończąc w ten sposób spór sądowy.

Co prawda, Sąd Najwyższy nie podjął rozważań w przedmiocie istoty bytu, niemniej jednak powtórzył, iż “artystka była jednym z wielu odtwórców muzyki, nie powierzono jej żadnej partii solowej, przy wykonywaniu muzyki musiała w pełni podporządkować się dyrygentowi i jego poleceniom”. W ocenie Sądu Najwyższego zbyt ogólnie ujęty został przedmiot umowy. Zdaniem SN “ze stwierdzenia, że umowa o dzieło miała polegać na przygotowaniu i wykonaniu koncertu, nie można jednoznacznie wywieść szczegółowych parametrów umówionego rezultatu” 2.

Komentując powyższe najpierw wypada zauważyć, że jest różnica między ćwierć nutą a całą nutą. I już ta różnica jest obiektywnym miernikiem jakości wykonania dzieła muzycznego. Są jeszcze inne, np. harmonia. Fakt, wszystkie mierniki są zawodne, co widać na historycznym przykładzie prawykonania I Kwartetu smyczkowego autorstwa Arnolda Schönberga. Wyśmiano i wygwizdano utwór, kompozytora oraz muzyków, a ponadto doszło do rękoczynów 3. Mniej więcej w takiej atmosferze zrodził się muzyczny przełom zwany dodekafonią.

Co się tyczy podporządkowania muzyka dyrygentowi, to zjawisko również można zilustrować za pomocą historycznego przykładu, tyle że nieco wcześniejszego i z innej dziedziny, ale wbrew pozorom niezbyt odległej.

Leonardo, autor Ostatniej Wieczerzy z klasztoru Santa Maria delle Grazie, uważał, że malarstwo jest jak muzyka. Rządzi tu harmonia, wizualne oktawy, kwinty, kwarty itp. 4. Nim jednak Leonardo zaczął działać “solo”, miał swojego “dyrygenta”, czyli mistrza. Był nim Andrea del Verrocchio. Uczył on fachu wielu uczniów. W owym czasie był taki zwyczaj, że mistrz malował tylko co ważniejsze partie dzieła, a niekiedy wykańczał detal. Resztą zajmowali się jego uczniowie (5), można powiedzieć jego „orkiestra”.

Na obrazie Chrzest Chrystusa są ślady ręki wielu uczniów, w tym Leonarda. Przypisuje się mu postać jednego z aniołów w prawym dolnym rogu – pięknego, kędzierzawego blondyna 6. Nie powinno być wątpliwości, że młody Leonardo namalował postać pod dyktando “dyrygenta”. A mimo to – jak głosi legenda – Verrocchio, gdy ujrzał efekt pracy Leonarda, zawstydzony nigdy więcej nie wziął pędzla do ręki 7. Leonardo stworzył dzieło, choć jako uczeń, zapewne musiał podporządkować się poleceniom mistrza.

Co zaś się tyczy jakichś szczególnych parametrów, które zdaniem Sądu Najwyższego powinna mieć umowa o dzieło zawarta z muzykiem, to lekcja historii też jest przydatna. Bo właśnie jeszcze w czasach Leonarda do umów o dzieło wprowadzano szczegółowe zapisy: jakie ma być dzieło, jak ma być namalowane, jakimi farbami, jakie pozy mają mieć postaci, w co ma być ubrany fundator itd. No i oczywiście były zapisy, że dzieło ma się podobać. Drobiazgowość zapisu wynikała z tego, że kiedyś malarz nie był postrzegany jako artysta, lecz jako zwykły rzemieślnik 8.

Ale czasy się zmieniły i dziś artysta ma swobodę działania. Oczywiście musi mieścić się ona w ramach specyfiki konkretnego dzieła. W przypadku artysty-muzyka ogólny zapis umowy wydaje się być wyrazem artystycznej swobody działania, chociażby była to swoboda ograniczona charakterem orkiestry. Bo niezależnie od tego, jaki jest zakres artystycznej swobody, jedno chyba nie budzi sporu: orkiestra to nie zegarek, muzyk to nie trybik w tym zegarku, a dyrygent to nie zegarmistrz.

Ale komentowany wyrok aż tak głęboko nie sięga. I przez to, niestety, stanowi kopalnię argumentów także dla organów podatkowych. Kwestia dzieła jest jak najbardziej na czasie na gruncie prawa podatkowego (50% kosztów uzyskania przychodów należnych twórcy dzieła-utworu). Nieco szerzej ujmując, sprawa ta wpisuje się w budowę kultury niepewności prawa. Liczba sporów sądowych o podatki wprawdzie przejściowo spadała, ale i tak oscyluje w granicach dwudziestu kilku tysięcy rocznie, z czego gros prowadzą kancelarie podatkowe w Warszawie. Patrząc na “ażurową” konstrukcję najnowszych przepisów, wydaje się, że nastąpiło pewne odwrócenie tendencji sporów podatkowych w kierunku rosnącym.

© Zespół K18

1 Byt (b.d.). W: Wikipedia. Pobrane 11 maja 2018 z https://pl.wikipedia.org/wiki/Byt
2 Ten cytat oraz poprzednie pochodzą z omawianego wyroku Sądu Najwyższego z 10 stycznia 2017 roku, sygn. akt III UK 53/16.
3 A. Ross, Reszta jest hałasem. Słuchając dwudziestego wieku, przeł. A. Laskowski, Warszawa 2011, PIW.
4 R. King, Leonardo i Ostatnia Wieczerza, przeł. M. Fedyszak, Warszawa 2017, Noir sur Blanc.
5 Tamże.
6 Tamże.
7 Tamże.
8 Tamże.